I will survive
Przysypiając na puchu
Podemną chmury, nademną gwieździsta pościel
Okryty skrzydłem białym niczym śnieg
Oświetlony blaskiem księżyca
Przysypiam...
Widzę kaplice
Ciemno tu
Wysokie do nieba kolumny i długi korytarz
z daleka widze trzy postacie
idą do mnie
idą po mnie
Ciemne ich szaty
Wszedzie nic tylko mrok
Jednak na nich światło świeci
świeci z góry, twarzy ich nie widać
Podchodzą do mnie i budzę się
Dalej jestem na chmurce
Skulony, zdziwiony
Podnosze głowe
ręką się podpieram ale ręka wpada w chmurkę
spadam...
przecież ja ma skrzydła
frynę ku górze, frune przed siebie
lece zbyt nisko
zachaczyłem o drzewko
spadłem, poobijałem się
wstaje, przecież mam nogi
biegne, biegne przed siebie
skaleczyłem sie o kamień
ale ide dalej
ide, ide przed siebie
potykam się
upadam na ziemie
czołgam się dalej, czołgam się przed siebie
pokaleczyłem sobie łokcie i dłonie
odwróciłem sie na plecy
zamknąłem oczy i żyje dalej
marzę... a tam frunę ku niebu
przelatuje między drzewami
biegam nie napotykając na przeszkody.
Tam jestem panem
tam zawsze przetrwam.
I will survive
whatever you say.